Obowiązek opłacania abonamentu RTV odziedziczyliśmy po PRL, ale jest to rozwiązanie typowo europejskie. Dzisiaj tylko w krajach Beneluxu i w Hiszpanii nie płaci się daniny na publiczne media, a w takiej np. Norwegii miesięczna składka sięga kilkuset złotych. Formy ściągania tego parapodatku są najróżniejsze. W zamian publiczne media mają nie emitować uciążliwych reklam, upowszechniać kulturę z wyższej półki i –co najważniejsze- być obiektywnymi politycznie. Nie przypadkiem najlepsze filmy przyrodnicze czy naukowe, z racji wysokich kosztów, produkowane są przez media publiczne np. brytyjską BBC, a nie przez stacje komercyjne, która dostarczają nam taniej rozrywki, sensacyjnych wiadomości i ogromu reklam.
W naszym kraju obywatele, w przeważającej części, nie płacą abonamentu więc publiczna TV zabiega o reklamy, produkuje tanie programy czy seriale (np. sitcomy). O takich serialach jak Chłopi, Daleko od szosy, Lalka, Czterej pancerni i pies, czy Stawka większa niż życie, wyprodukowanych w PRL, dzisiaj możemy tylko pomarzyć. Są za drogie w produkcji, a kasa TV świeci pustkami. Dlatego też publiczne media, od lat obniżają poziom programów. Inną ich słabością jest nadzór polityczny nad nimi rządzących aktualnie partii. Tak było za PRL i tak jest teraz. Ale przed objęciem rządów przez PiS media publiczne w licznych badaniach uchodziły za najbardziej bezstronne albo za najmniej stronnicze: jak kto woli. Obecnie PiS zawłaszczyło media publiczne jak żadna władza dotąd. TVP i i publiczne radio stały się mediami partyjno- rządowymi. Na taką propagandę potrzeba pieniędzy. Jak zmusić odwykłych od płacenia obywateli do oddawania daniny na publiczne media? Na ten temat trwają debaty już od 1990 roku. I nic z tego nie wynika. Dotychczas wszelkie próby kończyły się niczym. Premier Tusk apelował nawet, by obywatele nie płacili abonamentu, co przejdzie do historii, bo oto premier nawołuje obywateli do łamania prawa. Ponieważ partyjnym mediom coraz bardziej brakuje pieniędzy, bo obywatele nie chcą oglądać nachalnej propagandy więc PIS postanowiło wymusić na nich płacenie abonamentu. Pojawiły się jednak obawy, że elektorat PiS i nie tylko on nie przyjmie tego z zadowoleniem i słupki poparcia mogą zacząć spadać. Skoro obecna władza boi się, że 20 złotych miesięcznie zburzy jej partyjne poparcie to musi być ono (poparcie) postawione na glinianych nogach.
Z drugiej zaś strony, ja, płacący od niepamiętnych czasów abonament, zaczynam się zastanawiać czy powinienem go płacić. Mamy telewizję rządową, której natrętnej propagandy znieść nie mogę. Partyjną propagandę PO, w poprzednich latach znosiłem lżej, ale też z trudem. Była jednak zdecydowanie bardziej w wersji soft, a nie hard, jak obecnie. PiS szuka pieniędzy na zaspokojenie swoich propagandowych potrzeb i to obywatele, ci popierający PiS i jego przeciwnicy, mają ponosić tego koszty. Strach PiS-u przed gniewem ludu sprawił, że prace nad ściąganiem abonamentu jakby ucichły i powraca się do jednego z wcześniejszych rozwiązań: pieniądze na partyjno-rządowe media pochodziłyby z budżetu państwa, czyli z naszych kieszeni, tylko że płacilibyśmy je pośrednio. Takie rozwiązanie wprowadzono na Słowacji gdzie obywatele też niechętnie płacili abonament. Na takie rozwiązanie potrzebna jest jednak zgoda UE. A wredna Unia może zrobić PiS-owi kuku i będzie problem. Tak więc prace nad przymuszeniem obywateli do płacenia abonamentu pewnie będą odłożone ad Kalendas Graecas i tym sposobem tradycja niepłacenia abonamentu będzie podtrzymana.
Czesław Cyrul